poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Przeszczep jego twarzy był wielkim sukcesem polskich lekarzy. Dziś jest niepełnosprawny, otrzymuje głodową rentę i nie stać go na leki...


Operację przeszczepu twarzy u Grzegorza Galasińskiego okrzyknięto jako wielki sukces polskich lekarzy. Po kilku latach od operacji stan pacjenta jest nieco gorszy od przewidywań, lekarze rozkładają ręce, a mężczyzna dostał się w tryby systemu "opiekuńczego" polskiego państwa - nie stać go na leki, nie ma rehabilitacji z NFZ, żyje z głodowej renty.

Pan Grzegorz Galasiński w 2013 roku uległ bardzo poważnemu wypadkowi w pracy, w wyniku którego stracił twarz. Trafił do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, gdzie lekarze starali się uratować wszystko co zostało, jednak bezskutecznie. Pojawił się wtedy pomysł na przeszczep - dość szybko znaleziono dawcę, operacja trwała prawie 30 godzin, starania zespołu chirurgów pod kierownictwem prof. Adama Maciejewskiego okrzyknięto jako wielki sukces. Był to pierwszy tego typu zabieg w Polsce. A w 2013 roku został okrzyknięty, jako najbardziej udana transplantacja na świecie. Pacjent dzięki specjalistycznej operacji zaczął odzyskiwać najważniejsze funkcje i był ze wszystkiego bardzo zadowolony.


A jak jest dziś? Rok temu zaczęły się problemy z żuchwą. Kość nie zrosła się tak jak powinna, więc trzeba było ją usunąć. Mężczyźnie opada przez to podbródek, trudniej mu się je i pije. Ma także kłopoty z mówieniem, nie jest w stanie powstrzymać cieknącej śliny. Kłopoty też dotyczą prawego oka, które ukryte jest pod fałdą skórną, piecze i łzawi. Niestety lekarze nie chcą podjąć się reoperacji chorego, gdyż boją się odrzutu przeszczepu. Mężczyźnie nigdy też nie powróciło pełne czucie i funkcjonalność. Musi przyjmować leki, przez które jest osłabiony i bardziej narażony na infekcje. Dodatkowo musi borykać się z problemami systemowymi i finansowymi.

"- Mówiono o mnie jako o sukcesie medycyny, ale teraz ze swoimi dolegliwościami znalazłem się poza systemem" - tak swoją sytuację określa pan Grzegorz. Zderzenie z brutalną rzeczywistością polskiego systemu opiekuńczego jest bardzo bolesne. NFZ nie refunduje specjalistycznej rehabilitacji. Pacjent za kosztowne leki musi płacić sam. Jedynym wsparciem od państwa jest renta w wysokości 1000 złotych, a samo życie i leczenie to koszt kilku tysięcy złotych. Gdyby nie pomoc ze zbiórek publicznych, datków z 1% i środków z odszkodowania rehabilitacja i leczenie pozostawałyby wyłącznie w sferze marzeń.

Źródło informacji: wroclaw.wyborcza.pl, rynekzdrowia.pl

Lubię to! / Udostępnij na Facebook!

2 komentarze:

  1. I to jest Polska właśnie...wstyd mi za opiekuńczość naszego państwa i że ludzie muszą się tak męczyć.To jest wegetacja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wstyd ,wstydem a żyć trzeba.Niepełnosprawni,chorzy nieuleczalnie,po udarach,wylewach,Alzheimer zostawieni na pastwę losu z 1000.- na utrzymanie,rehabilitację .WEGETACJA.A może eutanazja ??

    OdpowiedzUsuń